13. Sonntag im Jahreskreis
Am 13. Sonntag im Jahreskreis wird die zweiteilige
Perikope
aus dem Lukas-Evangelium vorgetragen. Der erste Teil beschreibt die
ungastlichen Samariter (vgl. Lk 9, 51-56) und der zweite spricht von
der
Nachfolge Jesu (vgl. Lk 9, 57-62). Wir wollen unsere Aufmerksamkeit dem
zweiten
Fragment widmen. Unterwegs hat sich ein Gespräch Jesu mit drei Männern
ergeben,
die bereit waren ihm nachzufolgen. Dem ersten hat er zur Antwort
gegeben: Die Füchse haben ihre Höhlen und die Vögel
ihre Nester; der Menschensohn aber hat keinen Ort, wo er sein Haupt
hinlegen
kann (Lk 9, 58). Dem dritten, der zuvor Abschied von seiner Familie
nehmen
wollte, sagte er: Keiner, der die Hand an
den Pflug gelegt hat und nochmals zurückblickt, taugt für das Reich
Gottes
(Lk 9, 62). Wenn diese beiden von sich selbst die Bereitschaft zur
Nachfolge
aussprachen, so wurde der zweite in der Reihe von Jesus angesprochen,
der zu
ihm sagte: Folge mir nach! (Lk 9,
59a) Er wollte zuerst heimgehen und den gerade verstorbenen Vater
begraben
(vgl. Lk 9, 59b).
Es gibt viele Berufungsgeschichten, die ähnlich
sind, aber
es gibt auch welche, die nicht vergleichbar sind. Die Berufung des
Levi, die in
der christlichen Kunst oft vorkommt, gehört zu ihnen. Ein Gemälde der
Contarelli-Kapelle in San Luigi dei Francesi in Rom zeigt die Berufung des Matthäus. Michelangelo
Mesiri da Caravaggio (1571-1610) hat das Bild (Öl auf Leinwand, 322 x
340 cm)
zusammen mit zwei anderen: Matthäus mit
dem Engel und Martyrium des Matthäus
in den Jahren 1599-1600 gemalt. Er war ein italienischer Maler des Frühbarock, der
sich durch seinen besonderen Realismus
auszeichnete. Er gilt zusammen mit Annibale
Carracci als Gründer der römischen
Barockmalerei.
Nicht vordergründiger Realismus oder
bühnenwirksames
Schlaglicht machen allein die Bedeutung von Caravaggios Gemälden aus.
Es ist
das Dramatische in seinem Werk, das charakteristisch für die Malerei
der Barockzeit werden
sollte. So etwa in der Berufung des Matthäus: der Blickkontakt
Jesu mit
dem Zöllner ist es, der dessen Leben
umkehrt. Dieser
Blick wird vom Licht hervorgehoben und in unserem Gedächtnis fixiert. In diesem Sinne kann
man Caravaggios
Bilder als „zeitlos“ ansehen. In einer ziemlich dunklen Stube, nur mit
einem
Fenster, sitzen am Tisch fünf Männer. Nur vier von ihnen schauen den
mit einem
Mann kommenden Jesus. Vielleicht ist das Matthäus, der den Meister in
seine
Zollstube führt. Jesus und der Mann sprechen miteinander und zeigen mit
ihren
Händen auf die Sitzenden.
Der Bischof von Mailand, hl. Ambrosius (340-397)
betrachtete
die Antwort Jesu in Lukas-Evangelium, die er dem zweiten Mann gab, und
sprach
von drei Toden: „Lass die Toten ihre
Toten begraben! Du aber geh hin, verkündige das Reich Gottes!“(Lk 9, 60)
Nachdem wir doch den Liebesdienst des Begräbnisses als einen religiösen
Akt
überkommen haben (vgl. Tob 2, 3-4): wozu anders nun wird an unserer Stelle die Bestattung der
Leiche des
Vaters verwehrt, als zur Belehrung darüber, dass das Menschliche dem
Göttlichen
nachzusetzen sei? Gut ist solcher Eifer, doch größer noch das
Hindernis; denn
vielseitiger Eifer lenkt den Sinn ab, geteilte Sorge verzögert den
Fortschritt.
Zuerst soll man daher an die wichtigsten Aufgaben herantreten. Denn
auch die
Apostel stellten, um ihren Predigteifer nicht zu behindern,
Armenpfleger auf (Apg 6, 2-4f)
und erhielten ihrerseits, als sie vom Herrn ausgesendet wurden, den
Auftrag,
niemand auf dem Weg zu grüßen (Lk 10, 4), nicht weil der Höflichkeitsdienst voll Wohlwollen
missfallen, sondern weil der Eifer zu religiöser Betätigung noch mehr
gefallen
sollte. Wie aber wäre es möglich, dass Tote die Toten begraben, wenn
man nicht
an unserer Stelle einen doppelten Tod annähme, einerseits den
physischen Tod,
andererseits den Sündentod? Es gibt auch noch einen dritten Tod, worin
wir der
Sünde absterben, Gott leben gleich Christus, welcher der Sünde
gestorben ist;
„denn da er der Sünde gestorben, ist er ein für allemal gestorben; da
er aber
lebt, lebt er Gott“ (Röm 6, 10). Der eine Tod nun besteht in der Auflösung
der Verbindung des Leibes und er Seele: er ist nicht grausig, nicht zu
fürchten, da er augenscheinlich nur ein gewisses Scheiden von uns,
nicht eine
Strafe ist: nicht zu fürchten für die Starken, begehrenswert den
Weisen,
sehnlich erwünscht den Unglücklichen. Er ist gemeint mit dem Ausspruch:
„Es
werden die Menschen den Tod suchen und ihn nicht finden“ (Offb 9, 6).
Noch einen anderen Tod gibt es, der den Untergang der weltlichen
Genüsse zur
Folge hat, in welchem nicht die Natur, sondern die Sündenschuld
abstirbt.
Diesem Tod gehen wir, in der Taufe mit Christus mitbegraben und den
„Dingen
dieser Welt“ (Gal 4, 3)
abgestorben (vgl. Röm 6, 2-4; Kol 2,
12), anheim, wenn Vergessen, das unser
früheres Tun deckt, unser Los wird.
Diesen Tod wollte Balaam bei seiner Weissagung sterben, um Gott zu
leben. Daher
sein Wunsch: „Sterben möge meine Seele in den Seelen der Gerechten und
meine
Nachkommenschaft werden wie ihre Nachkommenschaft!“ (Num
23, 10) (Ambrosius,
Expositio in Lucam,
VII, 34-37).
Das Königreich Gottes zu verkündigen
muss sogar wichtiger sein als das Begräbnis des Vaters
oder ein liebevoller Abschied.
O heimatloser Herr, deine Werte sind nicht die unseren;
Du kehrst unser Innerstes nach außen
und unser Äußerstes nach innen!
Gib uns deine Vision, Herr!
(Robert L. Knopp. Das Evangelium beten. Unser mitleidender
Erlöser. Das Lukas-Evangelium. Paderborn 2000, S. 89)
|
13 Niedziela Zwykła
W 13 Niedzielę w
ciągu roku czyta się w kościołach dwuczęściową perykopę z Ewangelii
Łukaszowej.
Pierwsza część opisuje niegościnnych Samarytan (por. Łk 9, 51-56), a
druga mówi
o naśladowaniu Jezusa (por. Łk 9, 57-62). Naszą uwagę chcemy poświęcić
drugiemu
fragmentowi. W drodze doszło do rozmowy Jezusa z trzema mężczyznami,
którzy
byli chętni do naśladowania Go. Pierwszemu Jezus odpowiedział: Lisy mają nory, a ptaki – gniazda, tylko Syn
Człowieczy nie ma gdzie położyć głowy (Łk 9, 58). Trzeciemu, który
najpierw
chciał się pożegnać z rodziną, rzekł: Ten,
kto przyłożył rękę do pługa, a wstecz się ogląda, nie jest przydatny w
królestwie Bożym (Łk 9, 62). Podczas gdy ci dwaj sami od siebie
wyszli z
gotowością do naśladowania, to drugi z kolei został zaproszony przez
Jezusa,
który mu powiedział: Pójdź za Mną!
(Łk 9, 59a) Chciał on jednak najpierw wrócić do domu i pogrzebać
swojego
zmarłego ojca (por. Łk 9, 59b).
Jest wiele
historii powołania, które są podobne, ale są i takie, których nie da
się
porównać ze sobą. Powołanie Lewiego, często występujące w sztuce
chrześcijańskiej, należy do nich. Malowidło w kaplicy Contarelli w San
Luigi
dei Francesi w Rzymie ukazuje Powołanie
Mateusza. Michelangelo Mesiri da Caravaggio (1571-1610) namalował
ten obraz
(olej na płótnie, 322 x 340 cm) wraz z dwoma innymi: Mateusz
z aniołem i Męczeństwo
Mateusza w latach 1599-1600. Był on włoskim malarzem wczesnego
baroku,
który odznaczał się swoim szczególnym realizmem. Uważany jest on razem
z Annibale
Carracci za założyciela rzymskiego
malarstwa
barokowego.
Nie tylko
pierwszoplanowy realizm, czy sceniczna smuga światła, nadają znaczenia
obrazom
Caravaggio, lecz to dramatyzm w jego dziełach miał się stać
charakterystycznym
dla malarstwa okresu baroku. I tak w Powołaniu
Mateusza kontakt wzrokowy Jezusa z celnikiem odmienia jego życie.
To
spojrzenie Mistrza podkreśla światło i utrwala w naszym umyśle. W tym
sensie
możemy obrazy Caravaggio uważać za „ponadczasowe”. W dosyć ciemnej
izbie, z
jednym oknem tylko, siedzi przy stole pięciu mężczyzn. Tylko czterech z
nich
spogląda na przychodzącego z mężczyzną Jezusa. Być może jest to
Mateusz, który
prowadzi Mistrza do swojej komory celnej. Jezus i mężczyzna rozmawiają
ze sobą
i pokazują rękami na siedzących.
Biskup Mediolanu,
św. Ambroży (340-397) rozważał odpowiedź Jezusa w Ewangelii Łukaszowej,
daną
drugiemu mężczyźnie, i mówił o trzech śmierciach: „Niech
umarli grzebią swoich umarłych. Ty zaś idź i głoś królestwo
Boże” (Łk 9, 60). Jeśli uczynek miłosierdzia, jakim jest pogrzeb,
przejęliśmy
jako akt religijny (por. Tb 2, 3-4), to z jakiego innego powodu
pogrzebanie
ciała ojca ma być zabronione, jak nie do pouczenia nas, że to, co
ludzkie
trzeba postawić po tym, co boskie. Dobra jest taka gorliwość, ale
jeszcze
większa przeszkoda, gdyż wieloraka gorliwość odwraca uwagę, a dzielona
troska
opóźnia postęp. Najpierw trzeba podjąć najważniejsze zadania. Także
Apostołowie, aby nie ograniczać swojej gorliwości do głoszenia słowa,
ustanowili diakonów (Dz 6, 2-4) i zatrzymali dla siebie nakaz od Pana,
otrzymany
przy rozesłaniu, by nie pozdrawiać nikogo w drodze (Łk 10, 4). Nie
dlatego, by
uprzejmość pełna życzliwości była czymś złym, ale dlatego, by gorliwość
do
religijnych zajęć jeszcze bardziej wzrastała. Jak mogłoby być możliwe,
żeby
umarli grzebali umarłych, gdybyśmy nie przyjęli podwójnej śmierci, z
jednej
strony tej fizycznej, a z drugiej śmierci grzechu? Jest jeszcze trzecia
śmierć,
w której umieramy dla grzechu i żyjemy w Bogu jak Chrystus, który umarł
dla
grzechu; „Jego śmierć była śmiercią dla grzechu raz na zawsze, Jego
życie
natomiast jest życiem dla Boga” (Rz 6, 10). Jedna śmierć polega na
ustaniu
łączności ciała z duszą. Nie jest ona straszna i nie powinniśmy się jej
bać, bo
jest ona pewnym odejściem od nas samych, a nie karą. Nie wywołująca
strachu u
mocnych, pożądana przez mądrych, mocno chciana przez nieszczęśliwych.
Można o
niej powiedzieć następujące słowa: „ludzie będą szukać śmierci i nie
znajdą
jej” (Ap 9, 6). Jeszcze jest inna śmierć, która oznacza zanik
światowych
uciech, w której nie umiera natura, ale wina grzechu. Do tej śmierci
zbliżamy
się, w chrzcie razem z Chrystusem wespół pogrzebani i dla „żywiołów
świata” (Ga
4, 3) umarli (por. Rz 6, 2-4; Kol 2, 12), gdy naszym losem będzie
zapomnienie,
które zakrywa nasze wcześniejsze czyny. Taką śmiercią chciał w swoim
proroctwie
umrzeć Balaam, by żyć w Bogu. Stąd jego życzenie: „Niech umrę śmiercią
sprawiedliwych! Niechaj taki jak ich będzie mój koniec!” (Lb 23, 10)
(Ambrosius, Expositio in
Lucam, VII, 34-37).
Głoszenie
królestwa Bożego
musi być
ważniejsze od pogrzebu ojca
lub serdecznego
pożegnania.
Bezdomny Panie,
Twoje wartości nie są naszymi.
Ty wywracasz
nasze najbardziej wewnętrzne sprawy na zewnątrz
a nasze
najbardziej zewnętrzne do wewnątrz!
Panie, obdarz nas
swoją wizją!
(Robert L. Knopp. Das Evangelium beten. Unser mitleidender
Erlöser. Das Lukas-Evangelium. Paderborn
2000, s. 89)
|