22. Sonntag im Jahreskreis
Das Bild (S. 183) vor uns gehört zu dem
Bilder-Zyklus aus
einem spätmittelalterlichen Gebetbuch Devotionale pulcherrimum (Codex
Einsidlensis 285), das im Jahre
1472 für Ulrich Rösch (1463-1491), Abt von St. Gallen, geschaffen
wurde, und
passt nicht direkt zum heutigen Evangelium.
Das Evangelium für den 22. Sonntag im Jahreskreis
berichtet
von dem Gespräch Jesu mit Petrus (Mt 16, 21-27) und von seiner harten
Antwort
an ihn. Als Jesus von seiner Ablehnung durch die Ältesten des Volkes
und die
Hohenpriester sowie die Schriftgelehrten und letztlich von seinem Tod
gesprochen hatte, da machte ihm Petrus Vorwürfe und sagte: Das
soll Gott verhüten, Herr! Das darf nicht mit dir geschehen! (Mt
16, 22) Petrus dachte anders als Jesus. Soll die schöne Zeit mit ihm zu
Ende
gehen? Sollen die Worte Jesu für immer verstummen? Soll er einfach weg
sein?
Simon Petrus kann nicht begreifen, was demnächst auf den Meister
zukommt. Der
Jünger ist noch nicht so weit, auf der gleichen Seite mit dem Meister
zu
stehen. Wir würden heute sagen: er ist nicht auf der gleichen
Wellenlänge.
Deswegen die harten Worte an ihn: Weg mit
dir, Satan, geh mir aus den Augen! (Mt 16, 23a) Jesus würde mit
anderen
Worten sagen: du bist ein Gegner, du stehst mir im Wege und du denkst
noch
menschlich. In den Kommentaren zu dieser Stelle finden wir folgende
Interpretationen: Wenn Jesus sagt: Geh
weg, Satan, dann spricht er wahrscheinlich zum Satan selbst, als zu
dem,
der in diesem Moment durch Kephas redet, und befiehlt ihm, aus dem Weg
zu gehen
und ihn nicht zu hindern. Oder aber, Jesus wendet sich zum Kephas, als
zum
Gegner (hebr. soten/ satan), der sich
ihm widersetzt. Jesus
sagt eigentlich: Bo acharai (hebr.
folge mir nach) und siehe, dass was ich über mich selbst vorausgesagt
habe,
wird mit Sicherheit kommen, trotz dem, was du eben sagtest, und dass es
vorteilhaft sein wird für alle, die daran interessiert sind. Solche
Interpretation stützt sich auf das hebräische achar,
das es sowohl „weg“ als auch „dafür“ bedeuten kann.
Ähnliche Situation stellt unser Bild dar. Petrus
zeigt mit
dem Finger auf sein Kopf, um vielleicht zu sagen: Bist du noch zu
retten, du
willst mir die Füße waschen? Schon wieder ist der Jünger auf der
anderen Seite,
als sein Meister. Er versteht nicht, was da passiert. Auch die darauf
folgende
Aussage Jesu hat der Apostelfürst und die anderen noch nicht
verstanden, was
bedeutet eigenes Kreuz auf sich zu nehmen und ihm nachzufolgen, um
eigenes
Leben zu gewinnen (vgl. Mt 16, 24-26). Den eigenen Pfahl zur Exekution
(gr. stauros) auf sich zu nehmen, bedeutet
das Tragen des Werkzeuges des eigenen Todes. Dietrich Bonhoeffer
(1906-1945)
hat im Jahre 1937 in seinem Werk Nachfolge
folgendes geschrieben: jede Aufforderung Jesu
führt zum Tode. In dem Absterben des Weltlichen in uns liegt das
Leben des
Göttlichen in uns.
Papst Benedikt XVI. hat bezüglich des Kreuzestodes
am 21.
August 2005 in Köln gesagt: Was von außen
her brutale Gewalt ist, wird von innen her ein Akt der Liebe, die sich
selber
schenkt, ganz und gar (…) Dies nun ist der zentrale Verwandlungsakt,
der allein
wirklich die Welt erneuern kann: Gewalt wird in Liebe umgewandelt und
so Tod in
Leben. Darum geht es in der Nachfolge Christi und im Tragen des
eigenen Kreuzes.
„Nur wenige lieben das Kreuz Christi“ lautet das kleine Kapitel im Buch
vom
Thomas von Kempen „Die Nachfolge Christi“, einem Klassiker der
christlichen
Spiritualität: Jesus
hat jetzt viele, die sein himmlischen Reich lieben, aber wenige,
die sein Kreuz tragen wollen; viele, die nach seinem Trost verlangen,
wenige,
die Leiden begehren. An seine Tische findet er Gäste genug, bei seinem
Fasten
aber nur wenige. Alle möchten sich mit ihm freuen, wenige nur wollen
etwas für
ihn leiden. Viele folgen Jesus bis zum Brechen des Brotes, wenige bis
zum
Trinken des Leidenskelches. Viele verehren seine Wunder, wenige teilen
sich mit
ihm in die Schmach des Kreuzes. Viele lieben Jesus, solange ihnen
nichts
Widriges begegnet. Viele loben und preisen ihn, solange sie einige
Tröstungen
von ihm empfangen. Wenn sich aber Jesus verbirgt und sich auch nur ein
wenig
von ihnen zurückzieht, verfallen sie in Klagen oder in große Trauer. Die
aber Jesus um Jesu willen lieben und nicht, um selber Tröstungen zu
empfangen,
preisen ihn ebenso in jeder Not und inneren Verlassenheit als in der
erquickendsten Tröstung. Ja, wenn er ihnen niemals Trost spenden
sollte, sie
würden ihn dennoch allezeit loben und ihm immer danksagen Wollen.
Wieviel
vermag doch die reine Liebe zu Jesus, die keinen Eigennutz und keine
Eigenliebe
kennt! Müssen sie nicht alle als Lohnknechte angesehen werden, die
immer nach
Tröstungen haschen? Und wenn sie immer auf ihren Vorteil und Gewinn
bedacht
sind, beweisen sie nicht, dass sie mehr sich selbst als Christus lieben?
(Die Nachfolge
Christi, Zweites Buch, Kap. 11)
Herr, du hast dein Kreuz getragen.
Du erwartest von mir, dass ich mein Kreuz auf mich nehme.
Herr, hilf mir es zu tragen.
|
22 Niedziela Zwykła
Nasza miniatura
(s. 183) należy do cyklu obrazów ze średniowiecznego modlitewnika Devotionale
pulcherrimum (Codex
Einsidlensis 285), wykonanego w
1472 roku dla Ulricha Rösch (1463-1491), opata klasztoru St. Gallen, i
w
zasadzie nie pasuje wprost do dzisiejszej Ewangelii.
Ewangelia 22
Niedzieli Zwykłej opowiada o rozmowie Jezusa z Piotrem (Mt 16, 21-27) i
o Jego
trudnej odpowiedzi, danej Piotrowi. Kiedy Jezus mówi o odrzuceniu przez
starszych ludu, arcykapłanów oraz uczonych w Piśmie, a w końcu o swojej
śmierci, to Piotr robił Mu wyrzuty i powiedział: Panie,
niech Cię Bóg broni! Nie przyjdzie to nigdy na Ciebie (Mt
16, 22). Piotr myślał inaczej niż Jezus. Ten piękny czas z Nim ma się
niebawem
skończyć? Słowa Jezusa mają na zawsze zamilknąć? Ma Go po prostu już
nie być?
Szymon Piotr nie może pojąć, co wkrótce stanie się z Mistrzem. Uczeń
nie jest
jeszcze zdolny stanąć po tej samej stronie, co Mistrz. Dzisiaj
powiedzielibyśmy, że nie nadaje na tej samej długości fal. Dlatego te
trudne
słowa do niego: Zejdź Mi z oczu,
szatanie! (Mt 16, 23a) Jezus powiedziałby innymi słowami: jesteś
przeciwnikiem i stoisz mi naprzeciw oraz myślisz po ludzku. W
komentarzach do
tej wypowiedzi znajdujemy następujące interpretacje: Kiedy Jezus mówi: Idź precz ode mnie, szatanie!, mówi być
może do szatana, jako to tego, który przemawia teraz przez Kefasa, i
nakazuje
szatanowi, aby Mu nie przeszkadzał i zszedł Mu z drogi. Jezus mógł też
zwrócić
się do Kefasa, jako przeciwnika (hebr. soten/
satan), który Mu się sprzeciwia.
Jezus mówi w istocie: Bo acharai
(hebr. pójdź za mną) i zobacz, że rzeczy, które przepowiedziałem o
sobie,
rzeczywiście nastąpią, wbrew temu, co mówisz, i że będą one korzystne
dla
wszystkich zainteresowanych. Taka interpretacja opiera się na tym, że
hebr. achar może oznaczać zarówno „precz”, jak
i „za”.
Podobną sytuację
przedstawia nasz obraz. Piotr pokazuje palcem na swoją głowę, by
powiedzieć: Ty
chcesz mi umyć nogi? Znów uczeń jest po innej stronie niż jego Mistrz.
Nie
rozumie on, co się dzieje. Także następującej wypowiedzi Jezusa nie
mógł
jeszcze zrozumieć Książę Apostołów ani pozostali, co znaczy wziąć krzyż
na
siebie i Go naśladować i tak zachować swoje życie (por. Mt 16, 24-26).
Wzięcie
na siebie swojego pala do egzekucji (gr. stauros)
oznacza dźwiganie narzędzia własnej śmierci i jak napisał Dietrich
Bonhoeffer
(1906-1945) w 1937 roku: każde wezwanie
Jezusa prowadzi ku śmierci (Naśladowanie, tłum J. Kubaszczyk,
Poznań 1997,
s. 50). W obumieraniu świata w nas tkwi życie tego, co Boskie w nas.
Papież
Benedykt XVI w odniesieniu do śmierci krzyżowej powiedział 21 sierpnia
2005 r.
w Kolonii: To, co zewnątrz jest brutalną
przemocą, od wewnątrz staje się gestem miłości, która oddaje się cała
(...) Oto
główny akt tej przemiany, będącej w stanie prawdziwie odnowić świat:
przemoc
zamienia się w miłość, a zatem śmierć w życie. O to chodzi w
naśladowaniu
Chrystusa i w dźwiganiu własnego krzyża. „O tym, jak mało jest tych, co
miłują
krzyż Jezusowy” brzmi tytuł małego rozdziału w książce Tomasza a Kempis
„O naśladowaniu
Chrystusa”, która należy do klasyki duchowości chrześcijańskiej: Wielu ma dzisiaj Jezus tych, co kochają Jego
Królestwo niebieskie, ale mało takich, którzy dźwigaliby Jego krzyż.
Wielu ma
spragnionych Jego pocieszenia, lecz mało pragnących dzielić z Nim ból.
Wielu
znajdzie przyjaciół do stołu, ale mało do postu. Wszyscy chcą się z Nim
cieszyć, mało pragnie dla Niego i z Nim cierpieć. Wielu idzie za
Jezusem do
momentu łamania chleba, lecz niewielu aż do wychylenia kielicha męki.
Wielu
podziwia Jego cuda, mało postępuje za hańbą krzyża. Wielu kocha Jezusa,
dopóki
nie zjawią się trudności. Wielu Go chwali i błogosławi, dopóki
otrzymuje od
Niego jakieś łaski. Gdy zaś Jezus się ukryje i choć na chwilę ich
opuści,
skarżą się albo całkiem upadają na duchu. Kto kocha Jezusa dla Jezusa,
a nie
dla własnego zadowolenia, błogosławi Go i w męce, i w bólu serca tak
samo, jak
w uniesieniu radości. A nawet gdyby Jezus nigdy nie zechciał zesłać mu
pociechy, i tak by Go zawsze chwalił i dziękował. O, jak wiele może
czysta
miłość Jezusa bez domieszki żadnego własnego dobra czy miłości! Czyż
ci, co
tylko samej pociechy szukają, nie powinni się nazywać płatnymi
wyrobnikami?
Czyż nie kochają bardziej siebie niż Chrystusa ci, co mają na oku tylko
własną
wygodę i korzyść? (O naśladowaniu Chrystusa, Księga druga, rozdz.
11, 1-3).
Panie, Ty dźwigałeś swój krzyż.
Ty oczekujesz ode mnie, żebym wziął swój krzyż na siebie.
Panie, pomóż mi w dźwiganiu krzyża.
|